Opowiadanie Mlecznej



Było późno.

Za późno.

Obudził się, gdy księżyc oświetlał pyski jego rodziny. Ta rutyna powoli wkraczała do jego życia i właśnie przez to cholernie bał się każdego kolejnego dnia. Podniósł się ze swojego ulubionego miejsca i wstając, rozprostował swoje zdrętwiałe kości.

Co poszło nie tak?

Wyszedł z nory powoli i spojrzał na chmury, które nieco przysłoniły piękne niebo. Uśmiechnął się, nieco żałośnie. Nie czuł się tu dobrze i właśnie to było złe. Miał rodzinę, przyjaciół i dom. Był zwyczajny. Był myszą, którą można było spotkać co chwilę, był kimś, kto niewarty jest uwagi. A przecież nigdy nie chciał się kimś takim stać.

Kiedy cierpimy, robimy to w ciszy, a światu to opowiada.

Nienawidził siebie za to. Nie chciał być jak każdy, nie chciał być każdym. Nie chciał być też nikim. A powoli się nim stawał. Rutyna pojawiła się już kilka lat temu. Robił dokładnie to samo od lat, czasem wręcz zapominał swojej przeszłości. To bolało. Wszystkich boli, wszystkich, którzy powoli tracą siebie samych i znikają.

Po prostu znikamy, jakbyśmy nigdy nie istnieli.

Chmury powoli przesunęły się i powoli pozwoliły księżycowi oświetlić ziemię. Ruszył w stronę lasu, który znajdował się tuż koło jego nory. Doskonale znał każde przejście, każdy korytarz, każde drzewo i każdą kryjówkę. Znał każdego przeciwnika, sojusznika i nie lubił, gdy ktoś nowy zakłócał jego pokój. Nie. Stop.

Cholerna rutyna.

Już chciał zawrócić do nory, ale przeszły go dreszcze, które wręcz nie pozwoliły odwrócić się na jego łapkach. Płód był dość inteligentny i nieraz zauważył, że osoby walczące z rutyną dziwnie znikały. Nie było to opuszczenie wioski, nie było to też pożegnanie i wyruszenie w podróż. Nie. To można łatwo rozróżnić. Oni po prostu znikali z powierzchni ziemi – zupełnie jakby komuś nie pasowało istnienie innych (różnych) myszy.
Jego przyjaciel był jednym z nich. Pewnego dnia złapał płoda, gdy ten zbierał zapasy sera spod starej fabryki. Ów mysz zaczęła mieć wątpliwości do działania władz ich wioski. Opowiadała o historii jego znajomych, Płód uważnie słuchał jego monologu, jednak nie zdawał sobie sprawy, że jego majaczenie może znaczyć coś więcej.

Grają nami jak pionkami.

Zniknął. Na drugi dzień już go nie było. Gdy go szukał, pytając kolejnych osób, zdał sobie sprawę o zepsutym algorytmie tej wioski. Nikt nie pamięta jego przyjaciela. Nikt nie wie, gdzie mógł pójść. Nikt. Zupełnie jakby ktoś wymazał jego istnienie.
A Płód nie mógł pozwolić na niewyjaśnione zniknięcie.

Błąd.

On się tego bał. Bał się, że zniknie i nie pozostanie po nic wartego uwagi. Że stanie się tylko jedną z tysiąca takich samych myszy.

Cicho chłopcze.
Nie mów ani słowa.

Stanął w cieniu drzewa, jednego z wyższych w tym lesie. Zaczął się obracać w każdą stronę, obserwując wszystko uważnie. Nie widział niczego nadzwyczajnego, ale wyraźnie coś nie grało. Jakby nagle wszystkie myszy zniknęły, a on jeden jedyny został uwięziony w innym wymiarze.

Było późno. Za późno.

Obrócił swoją głowę w stronę północną. Nigdy nie powinno się zapuszczać w tamte strony – tak uczono go od dziecka. Wioska nie pozwalała na samotne wędrówki tak daleko. Władze nie były zadowolone, gdy ktoś nie wykonywał ich polecenia. I Płód to wszystko wiedział. I mimo to ruszył w tamtą stronę. Połączył fakty – to było zbyt proste, nawet dziecko mogłoby się tego domyśleć.

Chora gra.

Zagraj w naszą małą grę
Nie zagrasz ze mną?

Jego powolny chód zmieniał się w coraz szybszy i szybszy – aż w końcu przybrał kształt desperackiego biegu. Płód błyskawicznie opuścił granice jego wioski i w momencie opuszczenia jej poczuł jakby cała negatywna energia zniknęła w powietrzu.

Zatrzymał się dosłownie na chwilę. By ostatni raz zerknąć na miejsce jego narodzin. Ale nic tam nie było. Nigdy tam nic nie było. Nigdy nic tu nie istniało.

Więc kim on był? Kim był przez te kilka lat?

Uśmiechnął się. Pierwszy raz tak szczerze, pierwszy raz był tak pewny siebie i szczęśliwy. Znów odwrócił się w stronę północy i tym razem nie zatrzymał się, aż nie spotkał osób, które zmienią jego przyszłe życie.

Mała gra.

Czasem wraca w miejsce wioski, ale nadal jej nie ma. Jakby nigdy nie był jej częścią. I może nigdy nie było tam dla niego miejsca. W końcu swoje miejsce znalazł gdzie indziej.



W kręgach niektórych myszy można usłyszeć o strasznym więzieniu. O najgorszym miejscu na świecie. Ale nikt nie wie, jak się tam dostać. To bilet w jedną stronę. A ty? Jak stamtąd uciekłeś? Opowiesz mi? W zamian powiem, co ja zrobiłam, by oszukać tego diabła. No dalej. Czekam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz